Kult św. Józefa, jego imię w kanonie i teza z Cassiciacum (oraz świadectwa z „Myśli Katolickiej”)

Obraz św. Józefa znajdujący się w lewej nawie Bazyliki Matki Bożej Wspomożenia Wiernych w Turynie

Kościół święty obchodzi tradycyjnie św. Józefa dwa razy: 19 marca i w środę po II niedzieli po Wielkanocy (w tym roku w Polsce ze względu na święto św. Stanisława przeniesione na czwartek). Oba święta czczą Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, ale to drugie zwłaszcza jako Patrona Kościoła świętego. Jak zauważa w swym artykule o przedsoborowej reformie liturgicznej ks. Daniel Dolan (od 1993 r. biskup), w 1955 r. Pius XII zniósł je, ustanawiając natomiast 1 maja świętem św. Józefa Robotnika. Z kolei ks. Franciszek Ricossa w artykule o podobnej tematyce przytacza sprzeciw Kongregacji Rytów, która przeciągała utworzenie oficjum oraz melodii gregoriańskich na nowe święto. Dziś znaczna część duchownych odcinających się od modernistów (non una cum) nie obchodzi tego święta i nie przyjmuje niektórych innych reform liturgicznych z końca pontyfikatu Piusa XII, ale o tym gdzie indziej.

Kolejną związaną z kultem św. Józefa przedsoborową zmianą w liturgii było dodanie imienia Patrona Kościoła w kanonie, czego dokonał Jan XXIII w 1962 r. Wiadomo jednak, że pomysł ten nie zrodził się w głowie modernisty Roncalliego, lecz już w XIX wieku duchowni wszystkich szczebli hierarchii Kościoła postulowali tę zmianę w kanonie, prosząc najwyższą Władzę w Kościele o jej rozpatrzenie. Petycję podpisał nawet sam Józef kard. Sarto. W ramach historycznego świadectwa przedstawiamy poniżej dwa artykuły z „Myśli Katolickiej”.

Co to wszystko znaczy?

Trudno powiedzieć, kto pierwszy wysunął pomysł dodania imienia Opiekuna Pana Jezusa do kanonu Mszy świętej, niezmiennego serca Mszy od niepamiętnych wieków. Mógł to być faktycznie wyraz szczerej katolickiej pobożności. Pierwsi (XIX-wieczni) moderniści nie musieli tego wymyślić, lecz mogli chcieć wykorzystać ten szczerze katolicki pomysł (gdyby został wdrożony przez najwyższą Władzę kościelną) jako „precedens” do postulowania kolejnych zmian. Wiadomo, od czegoś trzeba było zacząć próbę budowy opartej na uczuciach religii bez dogmatów. Historyczne świadectwa, jak te poniżej, dowodzą jednak, że ten pomysł nie jest stricte modernistyczny.

Po drugie, cała ta sprawa przypomina prawdę, że Papież ma władzę nad liturgią, że najwyższa Władza w Kościele ma prawo wprowadzać zmiany w liturgii, nawet w kanonie rzymskim. Zwłaszcza dziś, w obecnych okolicznościach braku autorytetu w Kościele, jest to zagadnienie istotne. Gdyby w pierwszej połowie XX wieku św. Pius X, Benedykt XV, Pius XI czy Pius XII przystali na prośby katolików z całego świata, nie byłoby podstaw, by odmawiać Papieżowi władzy nad Kościołem „w imię tradycji”. To Papież jest najwyższym prawodawcą w Kościele. Jego nie obowiązuje ani Quo primum, ani żaden inny dekret papieski, ani nawet tradycja (oczywiście w granicach natury rzeczy: natury Kościoła, misji Chrystusowej powierzonej Kościołowi, etc.).

Sam więc fakt, że Jan XXIII wprowadził tę zmianę w starożytnym kanonie rzymskim, abstrahując od wszystkiego innego, o niczym nie świadczy. Faktem jest zaś to, że podejrzewany był o modernizm już w pierwszych latach swego kapłaństwa.

Natomiast całokształt reform zaprowadzonych przez Pawła VI, doktrynalnych, dyscyplinarnych, w tym liturgicznych, w oczywisty sposób dowodzi stojącego za nimi braku intencji zabiegania o dobro wspólne Kościoła (niezależnie od subiektywnego usposobienia Montiniego i jego ewentualnych „dobrych intencji”). Obiektywnie prowadziły one do umniejszenia chwały Bożej i szkodziły zbawieniu dusz. A to jest jednoznaczne z brakiem władzy papieskiej u Montiniego (zgodnie z podstawowymi danymi z filozofii politycznej i zdrowego rozsądku: kto piastuje urząd władzy najwyższej, a sprzeciwia się celowi tej władzy, nie posiada jej prawowicie, czyli formalnie). Dlatego i tu teza z Cassiciacum, a nie hipoteza o Papieżu popadającym w herezje (nierozstrzygnięta przez Kościół), okazuje się prawdziwym wyjaśnieniem istoty najpoważniejszego problemu dziś w świecie.

Sancte Ioseph, Protector Sanctae Ecclesiae, ora pro nobis!

E.O.

Kult św. Józefa

Już podczas ostatniego soboru Watykańskiego podane było do Papieża postulatum o ustanowienie dla św. Józefa kultu protoduliae, któryby Mu zapewnił pierwsze miejsce wśród Świętych po Matce Boga.

„Wiadomo wszystkim – mówiło podanie – że św. Józef szczególną Opatrznością Bożą zasłużył sobie być obranym z pomiędzy wszystkich stworzeń na Małżonka Najświętszej Dziewicy i Ojca Wcielonego Słowa, nie z prawa rodzenia, lecz z tytułu miłości ojcowskiej, adoptacyi i małżeństwa. To też widzimy, że św. Ewangeliści, a nawet sama Przeczysta Dziewica, zowią Go Ojcem Chrystusa. Wiemy nadto, że w ciągu ziemskiego Swego żywota Pan Nasz Jezus Chrystus raczył podlegać św. Józefowi, jako Ojcu.

„Niżej podpisani prałaci, głęboko rozważywszy to wszystko i mając zupełną pewność, że cały świat katolicki pragnie gorąco wzmożenia kultu św. Józefa w granicach właściwych, proszą i błagają najusilniej powszechny Sobór Watykański, by przychylić się raczył do tylu i tak gorących pragnień, uchwalając dekret następujący:

„Ponieważ św. Józef otrzymaną godnością Ojca Chrystusa wyniesiony został ponad wszelkie stworzenie, przeto św. Kongregacyi Obrzędów podoba się postanowić, by odtąd w Kościele Katolickim i w liturgii oddawany Mu był kult publiczny duliae, wyższy od kultu wszystkich Świętych, prócz Przeczystej Dziewicy.”

Doniosły ten dokument podpisało 360 biskupów, należących do wszystkich obrządków: łacińskiego, greckiego, ormiańskiego, chaldejskiego, syryjskiego, słusznie więc mogących uchodzić za przedstawicieli całego katolickiego świata.

W prośbie swej wyżej wymienieni biskupi zawarli tradycyę Ojców, Doktorów i Pisarzy Kościoła, którą Bernardyn ze Sienny streścił tak prostem a wymownem zdaniem: Post Mariam huic debet gratiam et reverentiam singularem. (Po Maryi Jemu największa należy się cześć i wdzięczność).

Sobór Watykański został przerwany, zanim zdołał rozpatrzyć tę kwestyę. Jednak odnośne pragnienia różnych komisyi, które nie mogły być rozważone na zebraniach ogólnych, figurują w pełnej kollekcyi prac Soboru i w archiwach Komisyi Obrzędów. Dokumenty te nie poszły w zapomnienie.

Zanim Namiestnik Chrystusowy, przez Opatrzność Bożą ku temu wybrany, dekretem Najwyższej swej władzy potwierdzi pragnienie Soboru, Papieże usiłowali wdrażać serca wiernych do oddawania szczególnej czci Czystemu Oblubieńcowi Niepokalanej. Wiadomo, że Pius IX jeszcze przed koncylium Watykańskiem poruczył Kościół opiece św. Józefa i postanowił obchodzić, prócz zwykłego święta 19 marca, osobne jeszcze święto Opieki św. Józefa w trzecią niedzielę po Wielkiejnocy. Nadto rozporządził, by miesiąc marzec był Mu podobnie poświęcony, jak maj Bogarodzicy, i przywiązał do tego nabożeństwa hojne odpusty. Leon XIII nie skąpił św. Patryarsze tytułów i zaszczytów liturgicznych, które światu katolickiemu wkrótce stały się drogie.

Wreszcie Pius X, na prośbę Sebastyana Wyarta, przełożonego generalnego Cystersów, potwierdził litanię na cześć św. Józefa i odpustami udarował. Wiadomo, że dotychczas żaden Święty, prócz Dziewicy Niepokalanej, nie dostąpił tego wyróżnienia. Opiekun Chrystusa zajął więc w liturgii miejsce uprzywilejowane.

Powoli tedy spełniają się życzenia Ojców Soboru. Dziś ich pobożna prośba znowu została złożona u stóp Najwyższego Pasterza, a popiera ją przeszło 900 dostojników Kościoła, którzy jednogłośnie błagają Piusa X, by dokończył dzieła, umieszczając w Confiteori modlitwach Kanonu imię św. Józefa zaraz po imieniu Maryi.

Czyżby więc obecny nasz Ojciec Święty miał być tym, którego od wieków przewidziała Opatrzność, by uwieńczył kult przybranego Ojca Zbawiciela, a swego Patrona?

Przepisała C.D. Źródło: „Myśl Katolicka”, rok III (1910), nr 13, s. 128-129.

Cześć św. Józefa

Kult św. Józefa Oblubieńca wzrasta. Oto, co między innemi pisze o tem „Semaine religieuse” z Tuluzy za urzędową aprobatą miejscowego Ordynaryusza, Arcybiskupa Augustyna Germain:

Ojcowie Soboru Watykańskiego wyrazili życzenie, by św. Józefowi oddawano kult „proto-duliae”. Dziś zaś Biskupi sformułowali życzenie nowe: by imię św. Józefa umieszczone zostało w modlitwach liturgicznych Mszy św., mianowicie w Kanonie.

Umieszczenie to w zupełności zgadza się z prawem. Nie jest wzbronione czynić dodatków do modlitw liturgicznych Mszy św., nawet do Kanonu. Zapewne, Kanon otacza szczególna cześć: starożytność jego jest tak wielką, iż trudno byłoby oznaczyć datę pochodzenia większości jego części; pobożność kapłanów i wiernych, a także uświęcenie wieków nadały mu pewnego rodzaju niezmienność. Nie należy jednak zapominać, że modlitwy liturgiczne, a nawet sam Kanon, podległe są prawom instytucyi ludzkich, a więc z konieczności prawom ewolucyi i postępu.

Psalm „Judica” i „Confiteor” niezawsze były odmawiane, przynajmniej w pierwszych wiekach, a ostatnia z tych modlitw zmieniała się stosownie do krajów. Św. Pius V pozwolił kościołom Hiszpanii dodawać do niej pewne imiona. Zakony, jak wiadomo, wstawiają do „Confiteor” imię swego założyciela.

Św. Grzegorz Wielki rozkazał dodawać do Kanonu: „diesque nostros in tua pace disponas”.

Gdyby więc podobało się Najwyższemu Pasterzowi wstawić czcigodne imię św. Józefa do liturgicznych modlitw mszalnych, nietylko nie byłoby to przekroczeniem Jego władzy, lecz owszem byłoby najzupełniej zgodne z tradycyą i kanonami, byłoby zarówno legalne, jak słuszne.

Kościoł Katolicki gorąco pragnie tego. Dowodem 900 podpisów biskupich, które ksiądz Mariani miał szczęście zebrać i których długą listę umieścił w swem dziele teologicznem.

Figuruje tam 31 Kardynałów, z których najznakomitszym jest niezaprzeczenie Kardynał Józef Sarto; zdaje się więc, jakoby Opatrzność po to wprowadziła Piusa X na Stolicę Piotrową, by spełnił pragnienie Patryarchy Wenecyi.

Podpisani są Biskupi wszystkich części świata, wszystkich obrządków.

Są też podpisy Wikaryuszów Apostolskich. Madagaskar, Madura, Pekin, Taiti przyłączają się do prośby Episkopatu, jako przedstawiciele wszechświatowych misyi katolickich.

Na końcu długiej listy autor umieścił Generałów zakonów.

Konstatując to wszystko, mimowoli chce się przytoczyć piękną antyfonę na uroczystość Wszystkich Świętych: „Jest to tłum olbrzymi, którego przeliczyć niepodobna, tłum reprezentujący wszystkie pokolenia i narody”. Z kontynentów i wysp dalekich, z łona gór i z głębi dolin, z brzegów jezior, rzek i oceanów ogólny zespół głosów niesie do stóp Najwyższego Pasterza pragnienie katolickiego świata: „Niech co prędzej czcigodne imię św. Józefa będzie w Kanonie Mszy św., na należnem miejscu honorowem, po imionach jeszcze czcigodniejszych Jego przybranego Syna – Jezusa i Jego Oblubienicy Niepokalanej – Maryi”.

Przepisała C.D. Źródło: „Myśl Katolicka”, rok IV (1911), nr 12, s. 118.

2 thoughts on “Kult św. Józefa, jego imię w kanonie i teza z Cassiciacum (oraz świadectwa z „Myśli Katolickiej”)

  1. Cały czas zabawny wydaje się cały Wasz Ultramontanizm i nie uznawanie reform Piusa XII. Zachwalacie wiernych papiestwu niezłomnych katolików ery przed Vaticanum II, a sami fałszywym i iście rabinistycznym/faryzejskim/modernistycznym stylem dodajecie do tego posłuszeństwa ALE, tworząc precedens, który nawet w tym artykule krytykujecie. Trzeba być poddanym papieżowi, ALE ponieważ te zmiany poszły potem w złą stronę, to my nie musimy mu być posłuszni. Nie powiemy przecież, że Pius XII nie był papieżem! Jest to postawa tyleż obłudna co niekatolicka. Przykre

    • Przecież Pius XII nie żyje. To jest istotny fakt w obecnej sytuacji. Katolicy integralni i ultramontanie nie byli posłuszni zmarłym Papieżom, lecz żywym, panującym.

      Gdyby zachowywać literę prawa, jakie obowiązywało za Piusa XII nie można by dziś było udzielać sakr biskupich (bo skąd mandat?), nie wolno by było pisać w internecie i wydawać książek traktujących o religii (bo skąd imprimatur?), etc. etc. etc. To jest dopiero czysto faryzejska postawa, w której spójni są tylko tzw. home-alonersi (a niespójni m.in. liczni sedewakantyści totaliter). Lecz nie jest to postawa katolicka.

Tu można zostawić komentarz.